poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Bon-Żurek, ul. Sportowa w Gorzowie Wlkp.

Jak nie mam pomysłu na zrobienie obiadu, czy nie mam czasu, by go ugotować, to zabieram Zuzannę do jej ulubionej restauracji. Zuza tak nazywa ten lokal. Jest on nie daleko mojego miejsca zamieszkania. Jest tam nie drogo i pysznie. Udostępniałam Wam kochani, fotki na moim pierwszym blogu, który mi usunęli, ale odzyskałam kilka zdjęć. Teraz je ponownie wkleję tutaj. Wyświetla się na nich data wykonania, więc chyba od tego roku jakoś będzie istniał ten lokal, który ma nazwę:
Bon-Żurek. Ciekawa jest z nim związana moja opowieść, gdyż chyba właśnie od tego miejsca  zaczęło się, że wydałam swoją książkę, tzn. W formie e-booka.
Było to tak: Widziałam, że na osiedlu, odnawiają lokal w pawilonie, niedaleko mojego bloku. Wcześniej w tym miejscu była Masarnia, Sklep Spożywczy i już nawet nie pamiętam co jeszcze, ale upadło to, gdyż nie było dużego obrotu. Kilka dni po otwarciu tego lokalu, robiłam obiad. Miałam zrobić: Makaron na gęsto z sosem pieczeniowym. Najpierw zaczęłam od Makaronu, a że w domu robiłam kilka rzeczy naraz, to Makaron wykipiał mi z garnka i woda zalał kuchenkę a dokładnie płytę indukcyjną. Nie działało nic. Nie mogłam dziecku obiadu zrobić. No to powiedziałam do Zuzi, że  idziemy do restauracji. Jak weszłyśmy, było tam tak pięknie.Stoliczki białe, drewniane pięknie nakryte. No i lada w której to były pyszności. Obsługiwała sama szefowa. Poprosiłam zestaw obiadowy, który kosztował zaledwie 12-zł. W zestaw wchodziła Zupka i drugie danie. Jak zobaczyłam, kotlet schabowy na pół talerza, to byłam bardzo zdziwiona,że tak tanio. Zuzanna nie zjadła połowy, ale bardzo jej smakowało. Rozmawiałam z właścicielkom i spytałam ją, czy mogę porobić zdjęcia lokalu, tak by zareklamować to miejsce, by miała Pani dużo klientów, by lokal przetrwał jak najdłużej. Powiedziałam, że prowadzę bloga i tam, je udostępnię. Kobieta spytała mnie dlaczego prowadzę bloga i o czym on jest. Odpowiedziałam, że mówię tam o napisanej swojej książce, i że zbieram pieniądze na jej wydanie. Padły słowa:
-A o czym jest ta książka?
-O mojej Śmierci.
 Zaczęłam w skrócie opowiadać o wypadku. A tym czasem siedziała z boku klientka z córeczką i również włączyła się do Naszej rozmowy. Okazało się, że ta kobieta mieszka i pracuje w Warszawie. Powiedziała mi, że chciała by ze mną porozmawiać na osobności, bo nie dawno pochowała męża i widziała i słyszała rzeczy, które są dla niej trudne do zrozumienia. A nie chce rozmawiać z osobami, które w to nie wierzą. Wymieniłyśmy się numerami telefonu. Od tego czasu, wszystko tak szybko zaczęło się dziać w sprawie mojej książki. Umówiłam się na spotkanie z kolegom Grzegorzem Ignatowiczem, który znalazł mi wydawnictwo, które wydaje e-booki. Gdy uzbierałam z trzema przyjaciółmi kwotę na wydanie książki w tej formie. Ruszyła praca nad moją książką. Ale niestety po tygodniu, zadzwonili do mnie z wydawnictwa i Pani poinformowała mnie, że:
-Ten Pan co poprawiał Pani książkę zwolnił się z Pracy. I dobrze by było gdyby Pani sama kogoś znalazła, kto poprawi Pani treść, bo tak musiała by Pani czekać w kolejce na innych redaktorów, którzy będą mieli wolne miejsca, by zająć się Pani książką.

Zwróciłam się o pomoc do mojej nowej koleżanki, gdyż mieszkała i pracowała w Warszawie, więc na pewno będzie kogoś znała. Poleciła mi Tomasza Janickiego, który zajął się pracą nad moją książką. Pracuje i mieszka w Warszawie, ale pochodzi z Gorzowa Wlkp. Tomasz, tak ją pięknie przygotował, że po dwóch miesiącach (chyba), książka została Wydana w formie e-booka. I jest w sprzedaży w sklepach, księgarniach internetowych.
Polecam  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3838608/13-go-w-piatek

Czyli to miejsce jest dla mnie, w pamięci zapisane :)
Ps. Zdjęcia lokalu z 2016 r





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz